Księgowy Księgowy
162
BLOG

Dzieje kłamstwa po 10 kwietnia

Księgowy Księgowy Polityka Obserwuj notkę 7

51 tysięcy osób podpisało wniosek do premiera o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej - podała dzisiaj "Rzeczpospolita" na stronie internetowej.

http://www.rp.pl/artykul/2,485043_Chca_miedzynarodowej_komisji.html

Byłem 9 maja przed Pałacem Prezydenckim, gdy rozpoczęła się ta akcja. Po niespełna godzinie podpisy złożyło wówczas ponad 2600 osób. Gdy jeden z organizatorów spotkania spytał następnie zgromadzonych, kto jeszcze nie podpisał wniosku, a chce to uczynić, większość osób podniosła ręce w górę. Wiem, bo byłem i widziałem.

Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia przeczytałem w niewielkiej notce w "GW", że 9 maja przed Pałacem Prezydenckim ok. 300 osób zgromadził wiec, na którym zbierano podpisy pod wnioskiem do premiera o powołanie międzynarodowej komisji. Byłem tam i sam widziałem, że ludzi było nie mniej niż 5 tysięcy. Podłość czy cynizm? Nikczemność czy bezradność? Co motywowało autora i redaktora, którzy posunęli sie do tak obrzydliwego kłamstwa? Przecież to są wzorce z głębokiego PRL, gdy wielotysięczne strajki i manifestacje "S" przeciw komunie reżimowa prasa podsumowywała lapidarnymi notkami o ruchawkach wszczynanych przez grupy wyrostków czy huliganów, którzy zakłócali ład i porządek na ulicach. (Na szczęście, czujni funkcjonariusze MO i SB byli na miejscu. )

Zmierzam do tego, że po 10 kwietnia nie tylko nie skończyło się fałszowanie rzeczywistości w mediach, jak naiwnie orzekli niektórzy, ale wręcz rozpętało się zakłamywanie ze zdwojoną siłą.

Wymownym tego dowodem są manipulacje w sprawie przyczyn tragedii smoleńskiej. Wrzutki do mediów, spekulacje, uchylanie rąbka tajemnicy, jak w przypadku dodatkowych osób w kokpicie Tu-154M . To jest bez dwóch zdań robione przez polityków, którym żałoba narodowa w sercach tysięcy ludzi nie jest na rekę. Wiele w tej sprawie mówi osławiony już wywiad R. Mazurka (Rz, 22-23 maja) z warszawską gwiazdą PO, posłanką  Małgorzatą Kidawą-Błońską. Oszukiwanie ludzi w kwestii skali zaangażowania społecznego na rzecz wyjaśnienia okoliczności tragedii to już tylko przysłowiowy pikuś. Tu kłania się manipulancka notka "GW".

Kolejny dowód to "rozjechane" wyniki sondaży przedwyborczych. Bo nie przyjmuję do wiadomości, że 10-procentowe różnice  w wynikach podawanych przez różne ośrodki dla tych samych kandydatów wynikają z przyjęcia odmiennej metody badawczej. Takie różnice nie mogą powstawać w wyniku odmiennej metody badawczej, ale wyłącznie dzięki ordynarnej manipulacji. Chyba, że nauce przypiszemy rolę fałszowania rzeczywistości, a nie jej opisywania w stanie rzeczywistym (słowo "prawda" jest dlia wielu wspólczesnych staroświeckie i unieważnione).

Zasadniczy wymiar kłamstwa po 10 kwietnia dotyczy jednak kwestii fundamentalnej: otóż ekipa rządząca kłamie, że zależy jej na wyjaśnieniu okoliczności śmierci prezydenta i 95 pozostałych osób. Wymownym symbolem jest fakt, że żaden ze 160 muppetów z komitetu poparcia BK nie jest znany z jakiejkolwiek czynności podjętej dla ustalenia przyczyn klęski państwa polskiego pod Smoleńskiem. Za to A. Wajda wraz z marszałkiem Sejmu i kandydatem na prezydenta, pełniącym obowązki tegoż, poleciał do Moskwy "rozkręcać" przyjaźń z Rosją. Z Rosją, która jawnie - wobec Zachodu - w trybunale w Strasburgu, kpi sobie z ludobójstwa, redukując do zera swoją odpowiedzialność prawną i sugerując pozostawienie tego tematu wyłącznie do dywagacji historyków, np. w Grupie ds. Trudnych.

To wszystko jednoznacznie wskazuje, że osoba prezydenta L. Kaczyńskiego była ostatnią przeszkodą dla realizacji planu skutkującego uznaniem przez Warszawę hegemonicznej pozycji Moskwy w naszym regionie; Rządzących paliła potrzeba jakiegoś "hołdu polskiego" - aktu lenniczego wobec Rosji. Działaniem przygotowawczym było np. uśmiercenie polityki wschodniej przez MSZ w latach 2008 i 2009 poprzez symulowanie działań w fasadowym programie Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej. Tandem D. Tusk-R. Sikorski jednoznacznie dawał i daje Rosjanom do zrozumienia, że władza nadwiślańska przyjmuje logikę Kremla, według której w wyłącznej strefie wpływów Rosji nie ma miejsca na nieuzgodnione z nią działania Polski. Dlatego też należało wypowiedzieć słowa: "Jaka wizyta, taki zamach" (B. Komorowski po przygranicznym incydencie w Gruzji w grudniu 2008 r.). Dlatego przy okazji uroczystości na Westerplatte "wielkie nic" od W. Putina, nawet w kwestii żeglugi po Zalewie Wiślanym, sprzedano w Polsce jako jaskółkę zwiastującą rychły już przełom. Kolejnym elementem tej układanki jest umowa gazowa na dziesięciolecia uzależniająca nas od Gazpromu.

Faktycznym przełomem, ale w stronę katastrofy - dosłownie i w przenośni, była decyzja D. Tuska, aby dać się rozegrać W. Putinowi przy okazji ceremonii katyńskich. Stąd też 7 kwietnia D. Tusk znalazł się przy W. Putinie w Katyniu, bo przyjął warunki Kremla. Premier pozwolił, aby szef obcego rządu wyznaczył skład polskiej delegacji, mejsce, termin i program spotkania. W zimnej logice politycznej PO wszystko było w porządku: prezydent przecież został wyrolowany i musiał prosić rząd o samolot na 10 kwietnia. A musiał, bo uroczystości katyńskie to wspomnienie sowieckiego ludobójstwa na polskiej elicie, 55 proc. kadry oficerskiej Drugiej Rzeczypospolitej. To  nie jasełka przyjaźni polsko-rosyjskiej, ale uczczenie symbolicznego kresu armii J. Piłsudskiego, wyśnionej przez sztafetę polskich pokoleń pod zaborami. Armii, która w 1920 r. oparła się Stalinowi i bolszewikom, a skończyła w dołach śmierci i spoczywa tam do dzisiaj na niby cmentarzach, mimo 20 lat niepodległości Trzeciej Rzeczyspopolitej.

To co jest oczywiste dla przeciętnego Polaka, naszej władzy uświadamia dopiero piątka rosyjskich dysydentów w liście otwartym: interesy Rosji i Polski były i pozostają sprzeczne. Rosji chodzi o podporządkowanie bliskiej zagranicy, zwasalizowanie sąsiadów. Polsce - przynajmniej w teorii - powinno zależeć na czymś całkiem odmiennym - utrwaleniu własnej suwerenności oraz niezależności państw postsowieckich, które w latach 90. urwały się ze smyczy Kremla.

Chyba, że jest jakiś inny, nowy, dotąd skrywany paradygmat polskiej racji stanu? 

 

 

   

Księgowy
O mnie Księgowy

Mówią, że jestem złośliwy. A ja po prostu nie mogę zapanować nad wadą szczerego wyrażania myśli.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka